środa, 27 lutego 2013

Miłością otuleni.Obraz/Zegar ścienny z wizerunkiem zakochanej pary i dedykowany miłości wiersz .


 A wzięło mnie dziś na pracę z powertex'em. Moim ulubionym materiałem do pracy twórczej.
Od dawna planowałam zrobić tryptyk na podobraziu. Cóż, jak to zwykle bywa,
pomysł, ni jak się ma, do tego co planowałam i zaczęłam, a co skończyłam i tym właśnie oto sposobem...
wyszedł łantyk, a nie zaplanowany tryptyk.
Ale tyż piknie ;)


Praca wykonana jest techniką powerprint.
Na obrazie para leżąca na kraciastym kocu,pod rozłożystym drzewem.


Całość utrzymana jest w kolorystyce zieleni,brązów.Cieniowana kolorem gold rich, czyli na bogato ;)
Pomysł tego "łantyku" powstał na podstawie wiersza "Miłością otuleni".


Teraz dzieło sobie schnie i dochodzi. Jutro dołączy do niego zegarek.
I dzieło będzie już caluśkie, gotowe,do wzięcia;)

Tak oto powstał, więc przedstawiam go w całej okazałości...
obraz z zegarem i wierszem mojego autorstwa.  
"Miłością otuleni".

Zrobiłam zdjęcie na tle okna, nie żeby sie pochwalić, że mam czyste szyby hahaha, ale w tle widać wierzbę płaczącą i tak jakoś do klimatu na obrazie pasuje.
Upraszam o wyrozumiałość,że nie potrafię oddać piękna pracy na zdjęciu, swą amatorszczyzną w fotografowaniu ...cóż,we wszystkim nie mogę być naj...ale może kiedyś ... ;)

 Jedyny taki (jak mówi B.Szyc) 
jedniuchnieńki w całej galaktyce...
Obraz/Zegar ścienny z wizerunkiem zakochanej pary i dedykowanym miłości wierszem.



I jak to w zegarach, tyłu zegara znajduje się prosty mechanizm zegarowy,
 który wymaga do działania zasilania jednej baterii typu AA.
Autor: Ewa Maćkowiak.

Tytuł: "Miłością otuleni". (2012r)
Technika: Powertex, Powerprint. 
Obraz przestrzenny na płótnie.
Połączenie obrazu z zegarem. To forma idealnie pasująca do nowoczesnych wnętrz. 
Obraz w utrzymany  kolorze zieleni  z delikatnymi przebarwieniami błękitu oraz cieniowany jest złotem. 
Pomalowane obrzeża pozwalają na powieszenie obrazu bez ramy.
Wymiary i/lub waga
30 x 40 cm
Wykorzystany materiał
mix media, pasta strukturalna,utwardzacze, patyna,powercolor & colortrixs,grafika,autorski wiersz.






niedziela, 24 lutego 2013

Sklepik z niespodzianką "Lidka"

Wreszcie! Wreszcie! Wreszcie!
Doczekałam się trzeciej książki z serii z kokardką. I tym razem, po raz trzeci wracamy do Pogodnej , gdzie mieszkają Bogusia, Adela, Lidka, ulubione tytułowe bohaterki. Jak wiemy, autorka z "upodobaniem" zostawia czytelników z minami zadziwienia, kończąc poprzednie części. Dlatego właśnie Wreszcie!  Najwyższa pora, aby sprawy się wyjaśniły. I tak też się stało. Jest książka i są zakończenia historii, rozpoczętych w pierwszym i drugim tomie. Już nie ma pozostawienia czytelnika z okrzykiem na ustach ...o nie!!!

Tak więc przebyłam, bardzo emocjonalną podróż z bohaterami Pogodnej.
 Małej nadmorskiej miejscowości do której przybyła i osiedliła się Bogusia, jedna z tytułowych bohaterek, trylogii. To od niej przesympatycznej właścicielki Sklepiku zaczęła się cała historia jej i nowych przyjaciółek, które poznała. Energicznej femme fatale – Adeli, którą poznaliśmy w części drugiej. Zagubionej pani weterynarz – Lidki, dobrej duszy miasteczka – Stasi, oraz  pięknej tap madl – Konstancji. 
Pokoik Bogusi już nie tętni od spotkań przy herbatce i ploteczek, które były "rytuałem" przyjaciółek. 

Bogusia - robi dobrą minę do złej gry. Ukrywając smutek i tęsknotę. Kochany dalej w Australii, nie spieszno mu do niej. I nie wiadomo czy w ogóle wróci. Bogusia traci nadzieję, a gdy podsłuchuje rozmowę przyjaciółek, traci ją na dobre.Czy kochany jednak wbrew temu co usłyszała,wróci do Bogusi? A jeśli nie, to czy znajdzie się ktoś, kto da Bogusi miłość jakiej pragnie?

Adela - obrotna pani radna, która została żoną i mamą dwójki dzieciaczków, też mierzy i rozprawia się sama ze swoimi troskami. Owszem ma wspaniałego męża, ale czy aby to, co jej daje ciepły, czuły, troskliwy mąż, wystarczy kobiecie, która lubi wyzwania.
No i  Lidka - bo ta część powieści jest właśnie o niej. Szanowana i lubiana lekarka weterynarii zostaje "zgarnięta" przez policję i zamknięta w areszcie...co powoduje wielkie zamieszanie wśród przyjaciółek i Pogodzian. Co takiego zrobiła ta spokojna kobieta, że zostaje zatrzymana. Czy Lidzi uda się z tego wyplątać? Ostatnio nie jest między dziewczynami tak kolorowo, bo i  tu w tej małej mieścinie nastał czas zmian, który nie ominął żadnej z nich.Czy może więc liczyć jak zawsze na swoje przyjaciółki,
czy też pozostanie sama z problemami?
Choć kobieta odzyskuje wolność rozwodząc się z mężem, wreszcie po wielu latach udręki, nie ma się gdzie podziać. Z czego żyć. Dlaczego straciła pracę? Dlaczego została bez dachu nad głową?
Czy będzie miała gdzie mieszkać?
Czy bez męża, już na zawsze pożegna się z marzeniami o małym szkrabku, pachnącym oliwką i  szczęściem?

Jak widać, tym razem w Pogodnej nie będzie lukrowo.
Poznamy problemy te "zwykłe", ludzkie. Wzloty i upadki, radości i smutki.
Autorka zagwarantuje nam, bardzo emocjonalną podróż z bohaterami Pogodnej.
Opowie historie o poszukiwaniu swojej drogi w życiu.O odnajdywaniu samego siebie.
O sile przyjaźni. Miłości i prawdy.
Jak zakończą się ich historie? Czy przyjaciółki odnajdą w końcu szczęście, spokój i miłość?
Ja już wiem, jak autorka poprowadziła losy bohaterów i wiem,
że to zakończenie  jest zwieńczeniem trylogii...
Chociaż, gdybym przeczytała historię o kochanej  Stasi ...
Dziękuję Katarzynie Michalak(mojej ulubionej pisarce...piałam już to sto razy??? !) za :
wzruszenia, emocje jakich dostarcza mi w każdej książce, a w serii z kokardką po trzykroć.
Jedyne co mogę powiedzieć. Twórczość Katarzyny Michalak, polecam zawsze i wszędzie.

                                                                                              MAM, już jest, moja osobista Lidzia !



Książkę wcześniej przeczytałam dzięki i tu ...
No i jak ja dziękuję mojej Ilonce...
ja to mam szczęście, że ją mam, śmiało mogę to powiedzieć.
Ilonka, fanatyczko książek...dziękuję.



wtorek, 19 lutego 2013

Anioł w kwiatach


Wreszcie coś mnie wzięło.
Może znów się będzie działo rękodzielniczo, bo posucha była.
Wena owszem grasowała, ale nastrojona była,do bajeczek dla dzieci.
A jakoś tak mi czegoś brakowało.Ale jak widać trzeba się dzielić.
Przybył do mnie anioł  w kwiatach, tom go uwieczniła (w różnych fazach).
I już nic nie widzę, poczeka sobie aniołek do jutra na słoneczko.









I poczekał,dostał kwiatowe korale.



Na tym dobrze widać fakturę,ale kie licho,że tak się wyrażę,
zdjęć to ja dziergać nie potrafię.Fakturę widać, ale nabłysku niebałdzo.
A to jasny,a to ciemny, ach...
A,anioł w kwiatach, po prostu na żywo ładniuchniejszy.





Autor: Ewa Maćkowiak.
Wymiary: 30 X40
Tytuł: "Anioł w kwiatach". (2012 r)
Technika: Mieszna-Powertex, Akwarele.

piątek, 15 lutego 2013

"Ucieczka znad rozlewiska"

Jak to zaśpiewał zespół- No To Co -w piosence o Frani...

...Ach, Franka, Franka, powiedzże, Frania,
co z nami będzie względem kochania?...

No właśnie,co będzie względem kochania z Franią, bohaterką książki
Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak."Ucieczka znad rozlewiska" ?
No, jeśli okładka miałaby sugerować treść książki, podejrzewałam, że Frania względem kochania, planowałaby...ucieczkę!

Jak napisałam, po poprzedniej lekturze, że z chęcią sięgnę po kolejną powieść pisarki, tak też poczyniłam. Jestem właśnie świeżo, po przeczytaniu "Ucieczka znad rozlewiska" Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak. Czy coś się zmieniło w mojej opinii o autorce (a raczej jej pisaniu ) po tej lekturze? Otóż, nic się nie zmieniło.Wpadła mi w "oko", jak jej poprzedniczka i  w dalszym ciągu utrzymuję, że pisarka operuje lekkim piórem,czyli przyjemnym stylem.
Jeśli pogoda za oknem przygnębia,wieczór ciągnie się jak makaron,
a szydełkowanie nie jest Twoim hobby, za to czytanie książek jak najbardziej, to ja śmiało tę lekturę polecam i zapewniam odprężenie i miło spędzony czas. Bo "Ucieczka znad rozlewiska", jest lekką,odprężającą i wciągającą lekturą. Mnie, historie zawarte na kartkach książki porwały tak, że mogłam się oderwać dopiero, na ich ostatniej stronicy...

Wieczór panieński i gwóźdź programu dla przyszłej panny młodej, czyli,
 nie jak to zazwyczaj bywa, ciasteczkowy potwór w postaci rozbrajającego striptizera,
ale - najprawdziwszy chiromanta (osoba czytająca z rąk przyszłość), bo los każdego człowieka jest zapisany na dłoni. Świetny pomysł na przedślubną zabawę.
Ale czy aby na pewno? Czy warto burzyć taką wiedzą, swoje spokojne bytowanie?
Żadna z przyjaciółek nie podejrzewała, że przepowiednie odczytane z dłoni,
nie będą zabawą, ale staną się prawdą i to tą najprawdziwszą. Żadnej z nich nie wpadło  na myśl,
że słowa "wróżbity",będą zapowiedzią, nie tyle udanego ślubu, lecz zapowiedzią uciekającej panny młodej.
A to, co wydawało się oczywiste w życiu każdej z dziewczyn w rzeczywistości takim nie jest,
a na pewno nie będzie. I niebawem będą się miały  o tym przekonać.
Czyżby moc przepowiedni na prawdę miała taka siłę?
Bo jak się okazuje w niedalekiej przyszłości...
Frania - zamiast przed ołtarzem, ląduje u swojej przyjaciółki w stolicy.
Weronika -najbliższa przyjaciółka, zdeklarowana singielka, angażuje się w związek wbrew swoim deklaracjom.
Helena  -siostra Frani, szczęśliwa mężatka i mama dwóch córeczek, porzuca swoje "udane" małżeństwo.
Matryna - właścicielka biura podróży, traci swoją pracę.
Wróżba się spełnia.Wszystko wywraca się do góry nogami, burzy stare, ale czy buduje nowe?
Czy Frania, odnajdzie swoje szczęście w stolicy?
Czy Weronika, nie pożałuje utraty wolności zamieniając życie singielki na dzielenie życia z mężczyzną?
Czy Helena odnajdzie szczęście i prawdziwą miłość?
Czy Martyna odbuduje firmę?

Może i zabrzmiało to "złowrogo", ale opowieść napisana jest w tak sympatyczny sposób, że zapewniam drogie czytelniczki, iż autorka postarała się aby zatrzymać nas przy lekturze, której fabuła wciąga od razu. I przyznać należy,że akcja opowieści jest tak skomponowana, że ciężko się od niej oderwać.
Historie i ich bohaterowie pomimo perypetii jakie ich spotykają, są przedstawieni przez Katarzynę Zyskowską-Ignaciak w taki sposób, że wprowadzają czytelnika ciepłem i humorem w przyjemny nastrój i nie sposób nie darzyć ich sympatią. "Ucieczkę nad rozlewiskiem" czyta się więc lekko, miło i przyjemnie. Do tego miłym zaskoczeniem w książce,było włączenie bohaterów z "Niebieskich migdałów" z bohaterami "Ucieczki..."
I do tego, na sam koniec książki, pisarka kładzie przysłowiową wisienkę na torcie i raczy nas przepisami na smakowite, lekkie dania, tak lekkie i smakowite, jak lekka i smakowita jest twórczość pisarki.

„Ucieczka znad rozlewiska”,to typowa literatura kobieca. Jeśli szukasz czegoś "ambitnego",
 to w historii tej książki tego nie znajdziesz.Choć powiem szczerze,owszem, książka jest lekka,łatwa i przyjemna, ale nie pusta.Pisarka przemyca w treści również wiele wskazówek na życie,
kto zechce je odnaleźć, ten je odnajdzie.I również dzięki temu właśnie książkę można zaliczyć do wartych uwagi. Ja lekturę tej pisarki polecam.
Pod hasłem : Dobre bo polskie - 3 X TAK.

środa, 6 lutego 2013

"Niebieskie migdały"

 Czyli z rąk do rąk..


Wczoraj trafiła do mnie z rąk mojej Elyzabeth - koleżanki Ilonki znaczy/się,
książka o zachęcającym tytule "Niebieskie migdały".
Ewuś-mówi, przeczytaj fajna książka...lekkie pióro...gwarantuję nie zawiedziesz się. A, że Ilonka tak jak ja, książki zjada na śniadanie, mówię- od Ciebie biorę w ciemno.

 "Niebieskie migdały".
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak .

Bywają u mnie dni, kiedy właśnie jak to powiadają myślę o niebieskich migdałach czyli marzę, rozmyślam o cudach niewidach. Dlatego pomyślałam, że tytuł w sam raz jak na tę aurę za oknem, szaro buro,więc ciepły kocyk i książka to coś, co tygryski lubią najbardziej szczególnie w taki czas. I ponieważ właśnie teraz potrzebowałam czegoś, co podniesie mnie na duchu, czegoś co będzie śmieszne, miłe i zajmie mój umysł. "Niebieskie migdały" wydały mi się idealne do...pobujania w obłokach.I ta  okładka choć z zimą w tle, to jednak też jakieś ciepło z niej przebija.
Tym bardziej z ochotą zabrałam się do czytania.
Jak się w trakcie lektury okazało, Ilonka (zwana prze ze mnie Elyzabeth) miała rację. "Niebieskie migdały",to ciepła, fajna, lekka opowieść. Nazwałam ją książką z przytupem, bo rozbawiała mnie,czyli momenty chichotów byli  (co lubię).
Na ten przykład : poród, no żesz rewelacja (że,nie powiem retrospekcja) acz do śmiechu mi w ten czas nie było, kiedy mój syn dobijał się na świat i po co się tak spieszyć ;)
Ponieważ jeszcze nie miałam okazji czytać książek tej autorki, to po zakończeniu lektury mogę śmiało powiedzieć, że, była by z tej historii fajna komedia romantyczna.
Komedia o...życiowych perypetiach tych i innych ...czyli ...
Balbinie - 
która to oryginalne(nie dla niej samej) imię otrzymała od swojej ekscentrycznej, niebezpiecznie nadopiekuńczej mamy malarki, a która  swą historię rozpoczyna na ...porodówce.
Karolinie -
szalonej, rudowłosej przyjaciółce, która usiłuje kiedy tylko może Balbinę/Inę wyswatać, 
podsuwając coraz to ciekawszych absztyfikantów o równie oryginalnych co Balbina imionach. 
Jak na ten przykład niejaki Bożydar -pewien tajemniczy tancerz, czy to sadownik z aspiracjami i przyszłością w tejże branży.
Przemysławie" Wszawskim"-
prezenterze telewizyjnym, który każe nazywać się (światowo)Maksem, któren to okazuje się tchórzem, a jego wielka miłość do Iny wygasła zaraz po tym jak zobaczy... co?
To już trzeba sobie doczytać,zdradzać takie wątki,to co najmniej grzech ;)
Rafale -
lekarzu, który odbiera poród Balbiny/Iny, a który jak się okaże odegra wielką rolę w życiu swojej pacjentki i jej synka Kajetana....Jak ważną rolę?
Cóż, zdradzić nie mogę, ale mogę odesłać do lektury.

"Niebieskie migdały", to lekka w odbiorze propozycja literatury dla kobiet.
I to, że jest "lekka" nie oznacza wcale,że jest to jakaś "pusta" książka, ponieważ pisarka przemyca mam w niej tematykę dotyczącą problemów międzyludzkich, takich jakie mogą spotkać nas podróżników przez życie. Jest taka "normalna", a raczej pokazuje życie takim jakie bywa, z jego wzlotami i upadkami, plusami i minusami.Ale dzięki umiejętnościom pisarskim autorki sprawia, że czyta się to z nieukrywaną przyjemnością. Autorka pokazuje że, życie to nie zawsze sielanka, nie zawsze układa się po naszej myśli, ale nigdy nie należy tracić nadziei. Że, bycie mamą nie oznacza końca świata dla kobiety, nawet jeśli jest samotną mamą, nie musi rezygnować z siebie. Bo Ina (Balbina) taką mamą właśnie jest. Samotną i opuszczoną. Ale czy to ma oznaczać że ma pokornie godzić się z losem, czy to oznacza że nie może walczyć o swoje marzenia?

Właśnie dlatego "Niebieskie migdały" według mnie, to mądra opowieść z przekazem.
Choć język może wydać się prosty, a postacie "zwyczajne". To przecież życie jak wiadomo,to nie magazyn mód, ani serial telewizyjny o sławnych i bogatych.
... Słowem, całość oceniam na bardzo pozytywną, przyjemną w odbiorze powieść, którą zjadłam tym razem na podwieczorek.
A, ponieważ jak wspomniałam jest to pierwsza książka którą czytałam, tej autorki,
po jej lekturze jestem jak najbardziej przekonana, że sięgnę po kolejną powieść pisarki.
Jestem pod  pozytywnym wrażeniem i jak to na początku napisałam, książka była z polecenia.
A, że zdecydowanie przypadła mi do gustu.I ja tę pozycję polecam szczerze i zachęcam do czytania.
I niech was prowadzą niebieskie migadały... marzyć trzeba zawsze.
A jeszcze lepiej wprowadzać te marzenia w życie.


piątek, 1 lutego 2013

Bajkowe kolorowanki,czyli z lubości do...

pisania.
Tak.Z lubości do pisania powstają bajeczki.
Wszystkie są rymowaną zabawnie opowieścią.
Najpierw w mojej głowie pojawiają się postacie i zaraz po nich,
ich historie na karteczce.
Tych wierszowanych opowiastek jest wiele.
A to o gąsienniczce, która marzyła by stać się  motylem,
a to o  owieczce, co spać nie chciała.O żółwiu, który chciał zwiedzać świat.
A poniżej fragment o Piesku Supełku, który się zgubił...



„Pies Supełek”.                            

Na podwórku u Agusi ,
gdzieś daleko w mieście Tuszyn,                       
mieszkał sobie pies nieduży.
Śmieszny był on i kudłaty,
ale  nie miał żadnej łaty.
I choć psiak był z niego mały,
to odważny był i śmiały.
Bronił włości swych wytrwałe,
w deszczu, śniegu i upale....

Bajeczki i historie w nich zawarte, to nie tylko wesołe opowiastki, to także
"ukryte" zaproszenie dzieciaczków do obcowania z książką w formie zabawy.
Takie twórcze zajęcie mobilizuje, "wciąga" i zachęca młode,chłonne umysły naszych pociech,
do przebywania w ich towarzystwie.

Wszystkie te bajeczki zaistniały w postaci "domowej" książeczki.
Mam jednak nadzieję, że trafią one niebawem do rąk dzieciaczków, 
bo to właśnie dla nich zostały stworzone.
Do każdej bajeczki jest rysunek, który wykonała moja siostrzenica Asia.
Baaardzo zdolna Pani nauczycielka.Za co jej niezmiernie dziękuję.