środa, 6 lutego 2013

"Niebieskie migdały"

 Czyli z rąk do rąk..


Wczoraj trafiła do mnie z rąk mojej Elyzabeth - koleżanki Ilonki znaczy/się,
książka o zachęcającym tytule "Niebieskie migdały".
Ewuś-mówi, przeczytaj fajna książka...lekkie pióro...gwarantuję nie zawiedziesz się. A, że Ilonka tak jak ja, książki zjada na śniadanie, mówię- od Ciebie biorę w ciemno.

 "Niebieskie migdały".
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak .

Bywają u mnie dni, kiedy właśnie jak to powiadają myślę o niebieskich migdałach czyli marzę, rozmyślam o cudach niewidach. Dlatego pomyślałam, że tytuł w sam raz jak na tę aurę za oknem, szaro buro,więc ciepły kocyk i książka to coś, co tygryski lubią najbardziej szczególnie w taki czas. I ponieważ właśnie teraz potrzebowałam czegoś, co podniesie mnie na duchu, czegoś co będzie śmieszne, miłe i zajmie mój umysł. "Niebieskie migdały" wydały mi się idealne do...pobujania w obłokach.I ta  okładka choć z zimą w tle, to jednak też jakieś ciepło z niej przebija.
Tym bardziej z ochotą zabrałam się do czytania.
Jak się w trakcie lektury okazało, Ilonka (zwana prze ze mnie Elyzabeth) miała rację. "Niebieskie migdały",to ciepła, fajna, lekka opowieść. Nazwałam ją książką z przytupem, bo rozbawiała mnie,czyli momenty chichotów byli  (co lubię).
Na ten przykład : poród, no żesz rewelacja (że,nie powiem retrospekcja) acz do śmiechu mi w ten czas nie było, kiedy mój syn dobijał się na świat i po co się tak spieszyć ;)
Ponieważ jeszcze nie miałam okazji czytać książek tej autorki, to po zakończeniu lektury mogę śmiało powiedzieć, że, była by z tej historii fajna komedia romantyczna.
Komedia o...życiowych perypetiach tych i innych ...czyli ...
Balbinie - 
która to oryginalne(nie dla niej samej) imię otrzymała od swojej ekscentrycznej, niebezpiecznie nadopiekuńczej mamy malarki, a która  swą historię rozpoczyna na ...porodówce.
Karolinie -
szalonej, rudowłosej przyjaciółce, która usiłuje kiedy tylko może Balbinę/Inę wyswatać, 
podsuwając coraz to ciekawszych absztyfikantów o równie oryginalnych co Balbina imionach. 
Jak na ten przykład niejaki Bożydar -pewien tajemniczy tancerz, czy to sadownik z aspiracjami i przyszłością w tejże branży.
Przemysławie" Wszawskim"-
prezenterze telewizyjnym, który każe nazywać się (światowo)Maksem, któren to okazuje się tchórzem, a jego wielka miłość do Iny wygasła zaraz po tym jak zobaczy... co?
To już trzeba sobie doczytać,zdradzać takie wątki,to co najmniej grzech ;)
Rafale -
lekarzu, który odbiera poród Balbiny/Iny, a który jak się okaże odegra wielką rolę w życiu swojej pacjentki i jej synka Kajetana....Jak ważną rolę?
Cóż, zdradzić nie mogę, ale mogę odesłać do lektury.

"Niebieskie migdały", to lekka w odbiorze propozycja literatury dla kobiet.
I to, że jest "lekka" nie oznacza wcale,że jest to jakaś "pusta" książka, ponieważ pisarka przemyca mam w niej tematykę dotyczącą problemów międzyludzkich, takich jakie mogą spotkać nas podróżników przez życie. Jest taka "normalna", a raczej pokazuje życie takim jakie bywa, z jego wzlotami i upadkami, plusami i minusami.Ale dzięki umiejętnościom pisarskim autorki sprawia, że czyta się to z nieukrywaną przyjemnością. Autorka pokazuje że, życie to nie zawsze sielanka, nie zawsze układa się po naszej myśli, ale nigdy nie należy tracić nadziei. Że, bycie mamą nie oznacza końca świata dla kobiety, nawet jeśli jest samotną mamą, nie musi rezygnować z siebie. Bo Ina (Balbina) taką mamą właśnie jest. Samotną i opuszczoną. Ale czy to ma oznaczać że ma pokornie godzić się z losem, czy to oznacza że nie może walczyć o swoje marzenia?

Właśnie dlatego "Niebieskie migdały" według mnie, to mądra opowieść z przekazem.
Choć język może wydać się prosty, a postacie "zwyczajne". To przecież życie jak wiadomo,to nie magazyn mód, ani serial telewizyjny o sławnych i bogatych.
... Słowem, całość oceniam na bardzo pozytywną, przyjemną w odbiorze powieść, którą zjadłam tym razem na podwieczorek.
A, ponieważ jak wspomniałam jest to pierwsza książka którą czytałam, tej autorki,
po jej lekturze jestem jak najbardziej przekonana, że sięgnę po kolejną powieść pisarki.
Jestem pod  pozytywnym wrażeniem i jak to na początku napisałam, książka była z polecenia.
A, że zdecydowanie przypadła mi do gustu.I ja tę pozycję polecam szczerze i zachęcam do czytania.
I niech was prowadzą niebieskie migadały... marzyć trzeba zawsze.
A jeszcze lepiej wprowadzać te marzenia w życie.


2 komentarze :

  1. to ja Elyzabeth czyli Ilonka, potwierdzam słowa mojego debeściaka czyli Ewuni, książka super, lekka miła i przyjemna. pasuje na wieczór pod kocykiem. pozytywnie nastraja. Czytajcie kochani, a tak na marginesie - Ewuniu piszesz zajebiaszcze recenzje. :xxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. o,o,o Ilonko,bardzo dziękuję za te miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń