piątek, 21 czerwca 2013

Powertex...co to jest?

Powertex  jest przyjaznym dla środowiska utwardzaczem tkanin na bazie wody. 
Występuje w siedmiu kolorach.

Powertex utwardza materiały chłonne, takie jak tkaniny, papier, karton, skóry. 
Powertex można łatwo połączyć z  samoutwardzalnymi glinami, betonem, kamieniami, ceramiką, drewnem, piaskiem(ogólnie materiały naturalne) i Stone Art. 
Dzięki Powertex możemy stworzyć rzeźby, obrazy, dekoracje i biżuterię. 
Powertex transparentny jest mlecznobiały, ale po wyschnięciu staje się matowy i pozostawia oryginalne wzory i kolory z utwardzonych materiałów. 













Powertex można utworzyć w dowolnym kolorze dodając PowerColor do transparentnego Powertex .
Należy rozpuścić pigmentu w niewielkiej ilości wody ciepłej i wymieszać z Powertexem. Po wyschnięciu prace można wykończyć farbami akrylowymi lub barwnikami Powercolor,















 zmieszanymi z lakierem EasyVarnish.
To połączenie sprawia, że farba natychmiast staje się wodoodporna. 
Powertex wysycha na powietrzu,(ale ciepłe powietrze z suszarki lub kaloryfer znacznie przyspiesza czas schnięcia). Powertex kość słoniowa, brąz, szaroniebieski,  terakota, czarny i zielony posiadają warunkową odporność na warunki atmosferyczne. Należy pamiętać, iż wszystkie utwardzacze po wyschnięciu są termoplastyczne, dlatego gdy chcemy wystawić figurę na zewnątrz należy zabezpieczyć ją 2 warstwami lakieru akrylowego. Jeżeli tego nie zrobimy w dni deszczowe lub bardzo słoneczne  stanie się ona plastyczna, miękka ale gdy na zewnątrz zrobi się sucho lub temperatura spadnie figura ponownie będzie sztywna i twarda.Dlatego nie należy się bać ,ze ulegnie zniszczeniu.
Wyjątek jednak stanowi transparentny Powertex, który jako jedyny nie posiada odporności na warunki atmosferyczne, dlatego bezwzględnie musi zostać zabezpieczony lakierem!

Stone Art 
jest to rodzaj papier-mache, który że łączy się z Powertex w celu uzyskania samoutwardzalnej gliny o grubej lub drobnej strukturze oraz  efektu kamienia.


 

 


wtorek, 18 czerwca 2013

Krążownik...czyli, przepis na ciasto.

Kup dwa kilogramy truskawek i za nic na świcie tego nie zjesz (na raz; hihihi ).
Skoro nie zjesz, to zrób ciasto.
Zrób, a potem krąż kole lodówki, krąż i czekaj, aż dojdzie i będzie do zjedzenia.
Tak więc krążąc i krążąc i zaglądając co chwilka do lodówki,
(jakby to miała przyspieszyć, przepisowe trzy godziny, kiedy to ciasto można będzie zajadać),
pomyślałam ... mała, co by to krążenie na darmo nie poszło,  ciasto będzie nosiło nazwę "Krążownik".

Żeby ciasto spokojnie dochodziło swej formy i smaku, a drzwiczki lodówki stały zamknięte (jeszcze jedno otwarcie, a tego nie uniosą) ja przepis na "Krążownika" zapodam.

Do ciasta w okrągłej foremce pieczonego, niezbędne będą...

3/4 kostki masła
3/4 szklanki cukru.
1 lub półtorej szklanki mąki pszennej (zależy od wielkości tortownicy- każdy swoją zna)
3/4  jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia

do kremeczku:

200 g serka homogenizowanego waniliowego
cukier waniliowy
250 ml śmietanki 36%
50 dag truskawek
1 opakowanie galaretki truskawkowej
1 opakowanie galaretki agrestowej.

Działamy:
Masło ucieramy z cukrem i jajkami. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia.
Masę nakładamy na posmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą blasze.
Pieczemy 35 minut w piekarniku rozgrzanym do temp.180 st.C.
W czasie kiedy ciasto się piecze rozpuszczamy galaretkę według przepisu na opakowaniu i studzimy.
Śmietankę ubijamy na sztywno, pod koniec ubijania dodajemy cukier i serek homogenizowany .
Na upieczonym i wystudzonym cieście wylewamy galaretkę agrestową, nakładamy na to pokrojone w plasterki truskaweczki. Na wierzch dokładnie rozprowadzamy krem,  układamy truskawki, zalewamy je tężejącą galaretką truskawkową .
Ciasto wstawiamy do lodówki na 3 godzin.
a my w tym czasie ... krążymy, krążymy ....





środa, 12 czerwca 2013

Mój debiut aktorski.

I spotkania z wierszowankami część dalsza.
W dniu 09.06. 2013r. podczas obchodów Dni Brzezin grupa teatralna z CPiK w Brzezinach, zaprezentowała przedstawienie:  "O żółwiu, kurze i sowie teatr dziecięcy opowie".
Przedstawienie niby to samo ...a jednak. Tym razem zabrakło z przyczyn... przyczynowych dzieci z grupy śpiewającej. Być może pogoda je spłoszyła? Niestety zabrakło też młodej aktorki, która grała rolę kurki... 
a widownia czeka ...Cóż więc robić? 
I tak w ten oto sposób (cóż więc robić) zostałam aktorką hihihi.
Na co dowód na swój debiut aktorski w poniższym filmiku ujawniam. 


Przedstawienie cudne. Młodzi aktorzy w swoich rolach wyśmienici. 
Pani Katarzyna Spychalska, która całą grupę tak pięknie prowadzi, cierpliwa i zawsze do dzieci przychylna. Pozostaje mi tylko, na to co się dzieje, być szeroko i szczerze uśmiechniętą w podziękowaniu oczywiście :D

poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Bezdomna" - książka wyzwanie.


..."- Opisz to. Spisz każde moje słowo. Może moja historia uratuje choć jedną matkę i choć jedno dziecko. Niech śmierć Alusi nie pójdzie na marne. Opisz to."...

Są serca,
skute lodem
złote
gorące
są pęknięte,
krwawiące
są serca z kamienia
w rozterce
jest serce Jezusowe
a my żyjemy jakbyśmy ich nie mieli.
Pompy ssąco tłoczące.

To słowa  mojego wiersza, które przyszły do mnie zaraz po przeczytaniu książki Katarzyny Michalak "Bezdomna". Jest pośród moich zbiorów jeszcze parę wierszy z Tomiku "DROGOWSKAZ" , które oddają emocje jakie mną targały podczas czytania tej lektury.
W zasadzie poprzestałabym na tym, ale muszę słów parę, 
CHOĆ TO PO TAKICH EMOCJACH TRUDNE to zadanie ...
"Bezdomna". Historia opowiedziana przez autorkę, przełożona na papier - fikcja literacka. 
Czy jednak taka historia nie mogła i nie zdarzyła się na pewno, pod innym imieniem i nazwiskiem? Tuż za ścianą u sąsiada, którego tak na prawdę nie znamy... Bo kiedy tylko przeszłam(z trudem) tą tragedię z Kingą, bohaterką powieści, poczytałam o psychozie poporodowej, taka refleksja mnie naszła. Jakoś tak mnie ta książka dogłębnie poruszyła, zasmuciła, "...że tacy/śmy czasem niefrasobliwi...". My ludzie, a w tym my, także i ja. I powiem szczerze, że zawstydziła mnie ta nasza (moja też) ułomność, dlatego czasem smuci mnie życie. Ta książka, poruszyła mnie na tyle, że dalej mam w sobie burzę emocji i muszę je sobie poukładać. Chce mi się krzyczeć. Jest we mnie tyle słów i cisza czy pustka nawet. Nie piszę więc więcej...odsyłam do lektury. 
Do historii trzydziestoletniej Kingi, którą mogłam być ja, mogła być inna kobieta, matka. Do historii, która pokazuje, jak w ciągu "chwili" może odmienić się nasze życie, jak kruche jest i niepewne. Jak wiele znaczy u ważność na drugiego człowieka. Polecam więc tę trudną lekturę...
 z hasłem 
ŻYJMY ŚWIADOMIE I UWAŻNIE.

"Bezdomna" jest książką w której pełno jest skrajnych emocji dramatyzmu. To książka o skomplikowanych relacjach, tych rodzinnych i międzyludzkich. To książka o nas ludziach, naszych ułomnościach. Ale też o naszych  trudnych, ale jednak  TRANSFORMACJACH, które jednak wzbudzają i dają nadzieję. Nadzieję, że jednak człowieczeństwo zwycięży. 
Choćby tylko jedna osoba o nie zawalczyła.
Ja po tej lekturze, na pewno jeszcze bardziej uwrażliwię się na historię drugiego człowieka, 
czego i Wam czytelnicy życzę. 

Dziękując autorce za tak niewiarygodnie poruszającą powieść, skłaniam głowę nisko za podjęcie tak ważnego tematu, jakim jest poród i jego następstwa, które jak widać, nie są tylko bezgranicznym szczęściem, ale czasem niezauważalnym "cichym zabójcom umysłów"... przejawiając się Psychozą poporodową. To właśnie powinno skłonić nas ludzi, społeczeństwo do refleksji i nakierować na tak ważną kwestię jaka jest - 
Psychoza poporodowa, by ocalić choć jedną matkę i jedno dziecko.
"Bezdomna" - to książka wyzwanie... ..."- Opisz to. Spisz każde moje słowo. Może moja historia uratuje choć jedną matkę i choć jedno dziecko. Niech śmierć Alusi nie pójdzie na marne. Opisz to."...


Katarzyno, jak Ty to przeżyłaś pisząc tę historię, nie wiem. Ja zostałam "rozjechana"...








czwartek, 6 czerwca 2013

Oł jeee...

Czyli...Podążaj za marzeniami część dalsza.
To jest Twój rok spełnionych marzeń.
To jest mój rok spełnionych marzeń!

Uśmiechaj się do siebie.
Uśmiecham się do siebie!
Bądź wdzięczna.
Jestem wdzięczna! 
Doceń t co masz.
Doceniam to co mam!
                                                             Buduj poczucie własnej wartości.
Buduję poczucie własnej wartości! 
Uprzątaj umysł z brudnych myśli.
Uprzątam umysł z brudnych myśli!
Idź za marzeniami.
Idę za marzeniami!
Zawsze miej wiarę w ludzi.
Mam zawsze wiarę w ludzi!
Zawsze miej wiarę w siebie.
Mam zawsze wiarę w siebie!
Bądź swoim przyjacielem.
Jestem swoim przyjacielem!



środa, 5 czerwca 2013

Próba z przedstawienia

Co za wspaniałe uczucie. Byłam dziś na próbie przedstawienia teatrzyku na jutrzejsze otwarcie
Centrum Promocji i Kultury.To dość duże wydarzenie. Po pierwsze dla Miasta Brzezin, wspaniałe miejsce, na które dłuuugo czekali mieszkańcy.Po drugie dla mnie, ponieważ dzieci przedstawiają teatrzyk
na podstawie moich bajek...ach...
Dziś już nie zrobię wpisu o emocjach, zostawię to na jutro.
Ale  przedstawię wspaniałe dzieciaki i ich zaangażowanie w to co robią, sama radość...

I tu z tego miejsca DZIĘKUJĘ  za przygotowanie tego występu
grupie teatralnej .

Pani reżyser :) KATARZYNA SPYCHALSKA - w roli babci
NIKOLA FIC - w roli żółwika.
KLAUDIA PODCHINOWSKA- w roli kurki
PATRYCJA PUKACZ - w roli sowy.
OLA PARDAS -narrator
NIKOLA MIKUŁA- w roli żabki

oraz grupie z kółka muzycznego:

MICHAŁ WIKTOREK.
EDYTKA WIKTOREK
MADZIA BIEŃKOWSKA
GABRIELA DARNOWSKA.









poniedziałek, 3 czerwca 2013

Podążaj za marzeniami.

Przychodzi mi na myśl pewna piosenka z dzieciństwa... o panu listonoszu
(nie znam autora,chociaż znalazłam.sł. i muz. A.Gromski)... 
i tak jakoś mi do tych słów PODĄŻAJ ZA MARZENIAMI  pasuje. 
Bądź więc dzielna/y jak pan listonosz i podążaj za swoimi marzeniami, zawsze. 
A kiedy braknie Ci wiary, zaśpiewaj ją ...
Przez wichry, burze, błota, kałuże
idzie listonosz zuch.
Chociaż czasem deszcz leje,
czy słonko się śmieje
On pełni służbę swą

Napadli zbóje na listonosza,
który pieniądze miał w kieszeni.
Nasz listonosz dzielny zuch
zbója w nos buch, buch, buch
sam sobie radę dał.
  
I już jesteś przed swoim drogowskazem...z marzeniami.  
I wiesz, że czasami może braknąć sił, 
ale TY, dasz radę bo jeśli nie Ty to kto, może wierzyć w TWOJE MARZENIA.

 PODĄŻAJ ZA MARZENIAMI.
Masz marzenia.
Mam.
Wierzysz,że się spełnią...?
                                         
WIERZĘ.
Całym sobą odpowiedziało serce  (E.Mc.)
-Ewa V Maćkowiak-

 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, 
                                                                że osiągnięcie go wymaga czasu. 
                                                                                                               Czas i tak upłynie."
                                            
                                                                                                                                  H. Jackson Brown

niedziela, 2 czerwca 2013

"Szkoła gotowania pod Amorem"

"Szkoła gotowania pod Amorem" - Melissa Senate.

Książka trafiła do mnie prawie już "tradycyjnie", czyli za sprawą mojej Ilonki. Książkę przeczytałam raz, dwa, trzy, czyli słowem czyta się lekko, bardzo przyjemnie.Ciekawym aspektem są apetyczne przepisy na smaczne potrawy, które autorka wplata w treść książki. Dodatkowo zostawia na końcu książki kilka z nich, które wydają się proste do sporządzenia, a ich wcześniejszy opis powoduje, że leci na nie ślinka i chęć aby je wypróbować. Postaci które autorka przedstawia są wyraziste ich historie, przewrotności losu  z jakimi się borykają powiązania miedzy bohaterami i sposoby w jaki rozwiązują, nie pozwoliły mi się ani przez moment nudzić.


 ...Niełatwo jest być tym "nowym" i odnaleźć w nowym miejscu, wśród nowych ludzi, a do tego nowym, ze złamanym sercem. Bo trzydziestoletnia Holly, bohaterka książki z takim właśnie sercem przybywa na maleńką wyspę u wybrzeży Maine. Do domu swojej babci, aby tam pozwolić, żeby głębokie rany się zagoiły, a smutek zranionego serca uleciał. Niestety i tu w bezpiecznej przystani jaką tworzyła miłość babci i jej dom, dostaje cios, bo kiedy jej ukochana babcia odchodzi, dziewczyna czuje się zupełnie rozbita i zagubiona. I wtedy, kiedy jej świat rozsypuje się do reszty jak domek z kart, dowiaduje się, że odziedziczyła domek i szkołę gotowania, wszystko to co było światem Camilli, jej nonny , a teraz ma się stać jej światem. To właśnie zatrzymuje dziewczynę na wyspie. Pamięć i miłość do swojej najukochańszej nonny. Zostaje i kontynuuje dzieło babci. Podejmuje wyzwanie i próbuje samodzielnie poprowadzić dobrze już znany ze swoich przepysznych włoskich dań sklepik swojej nonny, a także Cucinottę Camilli- szkołę gotowania. Tu poznaje i nawiązuje nowe przyjaźnie, tu spełnia się przepowiednia Camilli, jaką przed laty "zobaczyła" i przepowiedziała wnuczce. Przepowiednia, dotycząca miłości jej życia...Jaka to była przepowiednia, czy przepowiadała, że Holly odnajdzie swoją miłość, czy pozostanie samotna? Czy prowadząc szkołę będzie miała uczniów, czy też jak babcia, będzie musiała mierzyć się z lokalną społecznością? Czy poradzi sobie z udźwignięciem rodzinnej tradycji, czy znajdzie tyle determinacji w sercu aby zostać tu, pośród obcych, nieprzyjaznych ludzi? Czy tajemnica, która kilka pokoleń wcześniej skłóciła dwie rodziny i sprawiła, że nawet po wielu latach żywią do siebie ogromną nienawiść będzie powodem kłopotów Holly?

Odpowiedzi na te pytania, będziesz musiał/a czytelniku/czko odnaleźć sam, na kartach książki. Poznając razem z bohaterką historie jej rodziny oraz historię jej samej.

…”Życie mnie nauczyło,
że często to błędy pchają człowieka
do miejsca,
w którym powinien się znaleźć”... 
Świetna historia rodzinna, magia , magiczne składniki potraw, wyraziste postaci i ich perypetie.Wszystko to , tworzy wspaniała lekturę "Szkołę gotowania Pod Amorem", którą polecam.



                                             

"Seks, prochy i rock & roll”

czyli, współtworzenie rzeczywistości. 

Takie wrażenie zostało mi po oklaskach na dzisiejszym wieczorze w Tatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, jakie otrzymał za swoją doskonałą grę aktorską Bronisław Wrocławski w monodramie  
 "Seks, prochy i rock & roll” Erica Bogosiana. Współtworzenie rzeczywistości... i zaraz przychodzi mi na myśl fragment wiersza ,„Upośledzeni/śmy”, który napisałam i zamieściłam w tomiku "Drogowskaz"...Czasem Tacy/śmy obrzydliwie niefrasobliwi...
Początek spektaklu - aktor w lekki, wydawałoby się żartobliwy sposób zwraca się do widza,(słychać nawet śmiechy), częstuje orzeszkami solonymi...ale zaraz potem, to co mogło wydawać się zabawne, staje widzowi i nam wszystkim w gardle (mi stanęło), kiedy tylko aktor, życząc smacznego zajadania, przywołał obraz głodujących w Afryce.
I już w tym właśnie momencie wiedziałam, że nawiązałam kontakt z twórcą monodramu...


Ciekawe w ludziach jest to, że lubią się mienić dobrymi. 
Gdzie dobroć ta?  
W wnętrznościach przepełnionych przepychem stołu?  
Czy ta fermentacja, to właśnie dobro?               
Kiedy tam, po drugiej stronie globu,
wnętrzności przepełnione powietrzem,  
że aż widać je pod przeźroczystą jak plazma skórą.
                                                                                 E.Mc
Wspaniała kreacja aktorska. Artysta po arcymistrzowsku wciela się,przeobraża w różne postaci i w każdej z nich jest wiarygodny, grając żebrzącego o grosz biedaka, czy bogatego "biznesmena" czy też uzależnionego.
Siedzę teraz sobie i rozmyślam...
Jakie we mnie emocje? Jestem zachwycona kunsztem, aktora.Bronisław Wrocławski dał z siebie wszystko. Choć wydaje mi się, że ten rodzaj sztuki, jest trudny, Trzeba utrzymać kontakt z widzem i zatrzymać jego uwagę( to bycie na solo z widzem, taki rodzaj ringu/ sparingu). Takie spotkanie wymaga więcej. I to więcej, zobaczyłam. Zobaczyłam zapał, pasję i talent. Bo trzeba go mieć wiele, aby przez 100 minut bawić, wzruszać i poruszać widza.
Na pewno, to co zobaczyłam i przeżyłam pozostanie długo w mej pamięci.
Portret ludzi... zapędzenie, bezmyślność, fura, skóra i komóra, jak to mówią modzi... Portret ludzi przedstawiony w ironiczny sposób, ich statusy społeczne i materialne sfrustrowanych konsumpcjonistów. Portret ludzi budzących raz to współczucie, raz odrazę. Powiem szczerze, że moje emocje monodram wzburzył. A najgorsze w tym jest to, że nie wiem czy to co zobaczyłam, jest przerysowane. I chyba ze smutkiem muszę przyznać, że wedle mojej oceny niestety nie. Czyżbym była małej wiary w człowieka, czy może po prostu wnikliwie (jak twórca)obserwuję życie.
mi się pchają tu co chwila przemyślenia zaistniałe w moich wierszach. Ale nie o nich chciałam pisać. Tylko, że właśnie one wyrażają to, co reżyser chciał nam widzom przekazać. 
W pogoni za ... 
tracimy to, co w życiu najważniejsze, a "zapychamy" pustkę tym, co jest namiastką życia.
I znów fragment wiersza, tym razem kończący tomik ..."życie to nie bieg, życie to cud"...
Jedno wiem na pewno. Spektakl wart obejrzenia, zatrzymania i przemyśleń. A na pewno braw, długich i intensywnych.
Polecam- warto być, obejrzeć.

A ja, z tego tu miejsca...napiszę, bo trudno tego nie zrobić.  Spędziłam dziś super miłe popołudnie z Beatką Stec, która zaprosiła mnie na spektakl... Tak sobie myślę dziś o tym, ile może przetrwać przyjaźń... i wyszło, że jak się ją pielęgnuje to ponad 20 lat. Dzięki Beaciu.