czwartek, 17 stycznia 2013

"Przepis na życie".

Jak mój śledzik w miodzie  wygrał mi nagrodę w postaci książki "Przepis na życie". A skoro książka jest i to już przeczytana.To może kilka słów o niej napiszę. Czyli Ala'recenzja ma. Ala, ponieważ nie jest ze mnie zawodowy recenzent, ale miłośniczka książek jest.

 Agnieszka Pilaszewska. "Przepis na życie".

Anka, Andrzej, Mania,czyli historia pewnej, trzyosobowej rodziny.
Poukładane, uporządkowane i wydawałoby się spokojne życie tej pary z szesnastoletnim stażem,
wywraca do góry nogami jeden dzień.
Jeśli chciałbyś drogi czytelniku/czko, potwierdzenia, powiedzenia, że... nieszczęścia chodzą parami,
a nawet trójkami, to właśnie w historii, która przydarzyła się Ani,
bohaterce powieści znajdziesz okazję do jej potwierdzenia.
Choć cała historia, która spotyka bohaterkę, wydawać się może smutna,
to napisana tak lekkim piórem,a żartobliwy styl pisania autorki sprawia,że "łatwiej" przeżywa się kryzysy bohaterów.
Jak wyżej wspomniałam, opowiada o perypetiach i zmaganiu się z życiem głównej bohaterki. Zdrada, miłość, nienawiść i nowe życie… A wszystko to, jednego dnia.
Jeden feralny dzień, który miał być cudownym rodzinnym świętowaniem, okazuje się być najgorszym dniem w życiu Anki.
Feralny. Bo jak inaczej nazwać to, co spotyka kobietę, kiedy w dniu jej szesnastej rocznicy ślubu,
niczym w domino następują po sobie zdarzenia :
utrata pracy, męża i po upojnym, (pożegnalnym dla niej jak się później okaże) spotkaniu w hotelowym pokoiku, na dodatek zachodzi z nim w ciążę.
No trzy w jednym, to już  kumulacja...czyli będzie się działo...
Co będzie się działo? Jak poradzi sobie Ania w sytuacji, kiedy zawalił się jej cały, poukładany świat?
Czy otrząśnie się z ciosu?
I czy znajdzie... Przepis na życie?
Odpowiedź na te pytania, znajdziesz w tej  powieści.
Dobrze, że Anka ma przy sobie niezawodną Polę, zwariowaną, ale lojalną i oddana przyjaciółkę, oraz kochającą mamę Irenkę i córkę, które jak trzej muszkieterowie zawsze gotowe przyjść z odsieczą.

Historie bohaterów przeplatają się ze sobą,ciągle jest akcja, ruch, czyli, nie ma nudy.
Jeśli więc chcesz oderwać się od szarej rzeczywistości i miło spędzić wieczór,myślę,
że ta lektura będzie idealna. Do tego autorka w książkę zgrabnie wplata kilka przepisów kulinarnych.
A, że książka w swej treści jest również o przygodzie z kuchnią i gotowaniem, tym bardziej przepisy które zgrabnie nawiązują do akcji, zachęcają do zastosowania we własnej kuchni.

Jednak,szkoda, że obejrzałam serial przed przeczytaniem książki(mimo wszystko,wolę najpierw książkę),
ale...taka była kolejność wydania.Najpierw był film, później książka.
Zabierając się do czytania,obawiałam się że, chcąc nie chcąc będą  "wyskakiwały" mi postaci z filmu.
Po ostatnim takim doświadczeniu z książką"Dom nad rozlewiskiem"...której nie dałam rady przeczytać(niestety)takie obawy się pojawiły.
Ale...to akurat (o dziwo) jak się w trakcie czytania okazało, w tej książce nie przeszkadzało mi "zupełnie".
Ponieważ uważam, że właśnie postaci w tym serialu są dobrane idealnie,
wręcz strzałem w dziesiątkę i to powiedzieć, to za mało.
Ale nie o filmie miało być.
Książkę czyta się lekko. To powieść z rodzaju czy też gatunku ciepłych, które nastawiają pozytywnie do życia, które dają wskazówki, że kłopoty które nas dotykają nie oznaczają końca świata, że można w sobie odnaleźć moce o których czasem nie mamy pojęcia.
Mogę więc śmiało polecić i zachęcić do jej przeczytania,
ale najlepiej w takiej kolejności... czyli przeczytania, a dopiero potem obejrzenia.
Podsumowując,„Przepis na życie”, to dobra propozycja dla fanów serialu,(ja jestem!!!)
ale też dla tych osób, które jeszcze nie miały okazji lub nie lubią oglądać seriali.
Polecam "Przepis na życie". Ta książka,to gwarancja rozrywki na długie zimowe wieczory.Czego właśnie doświadczyłam.

..

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz