wtorek, 29 stycznia 2013

Konkurs Blog Roku

Konkurs,czyli II etap - dla głosujących zakończony.
Mój blog otrzymał 19 smsów...hip hip hura :)
A to oznacza, iż...mam dziewiętnasto/osobową grupę wsparcia.
A to oznacza, iż...  
 

hmmm, 
Jak mogłabym zachęcić na głosowanie na mój blog, 
niech no się zastanowię???

 

Dziękuję za wsparcie, za każdy Wasz głos :) 
Ewa Maćkowiak.

niedziela, 27 stycznia 2013

"Mistrz"

Niech prowadzi mnie serce, czyli...recenzja "Mistrza".
Nie jestem krytykiem literackim, tylko miłośniczką książek. 
Nie jestem również recenzentką z krwi i kości, opiszę więc tu swoje odczucia,
jakich dostarczyło mi przeczytanie "Mistrza" Katarzyny Michalak.
Zaczynam więc...zostawiając swoje obawy i niech poprowadzi mnie serce.

Katarzyna Michalak. "Mistrz".
Seria z tulipanem - TYLKO DLA DOROSŁYCH.
Brzmi  intrygująco? 
Na pewno. Szczególnie, że może to być zapowiedź, aby przed rozpoczęciem lektury skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż...
Tak, to książka dla dorosłych. A ja, słusznie odczytałam "ostrzeżenie". Bo kiedy po długim oczekiwaniu na "Mistrza", wreszcie mogłam otworzyć pachnącą świeżością książkę, zaginęłam w boju! Odnalazłam się dopiero, kiedy zamknęłam książkę.Choć i to, nie jest zgodne z prawdą.Bo prawdą jest, że jeszcze długo po jej przeczytaniu, nie byłam dostępna.
Przejdę więc do przekazania tego, co mnie ogarnęło w trakcie i po lekturze.

Czytając na blogu autorki, fragment książki, przeczuwałam, jak ta lektura zagra mi na emocjach i porwie w świat pełen przygód i fantazji. 
I jak klatka po klatce z każdą literką, każdym opisem, będę tworzyć swój własny film. I do tego okładka, choć mogłaby wydawać się mroczna, dla mnie bardzo nastrojowa i klimatyczna.Czerń i czerwień, kontrast tych kolorów, jak mrok i namiętność.Właśnie choćby dlatego chciałam poznać „tę” stronę twórczości pisarki. Ciekawość, co takiego może „zaserwować” tak intrygująca z sensacją i erotyką w tle, dawno zapowiadana książka.
Kim jest tajemniczy Raul de Luca ?
Kto lub co w powieści odniesie się do tytułowego „Mistrza”?
Tak mnie zainspirował tytuł, okładka i wszystko co było związane z nowością podjętego tematu-wyzwania, że postanowiłam zgłębić definicję mistrza.
I z całą pewnością mogę powiedzieć jedno.Dla mnie „Mistrz”, na pewno odnosi się do kunsztu.Kunsztu pisania  i wprowadzania czytelników w głęboki podziw dla wielowymiarowości talentu twórczego autorki. Bo"Mistrz", to kolejna odsłona jej literackiego rzemiosła.Czego dowodem są wciągające sensacyjne i zmysłowe,pełne erotyzmu historie, które autorka oddaje w ręce i umysły czytelników.W tej powieści jest dosłownie wszystko.Akcja książki, wciąga od pierwszych liter i trzyma do samego końca, do ostatniej kartki w emocjach.
A teraz już, za sprawą rozbudzonej książką wyobraźni, przenoszę się na plan filmowy...
Cisza na planie.
Ujęcie pierwsze. Klaps: Akcja!
- Myślę, że dam sobie radę – odparła.
- Chciałbym, żeby zdała sobie pani sprawę, jak niebezpieczny jest to człowiek…- Podejrzewam, że nie zajmuje się hodowlą kotów – brzmiało to żartobliwie, ale przez twarz mężczyzny nie przemknął nawet cień uśmiechu.- Bez skrupułów zniszczy każdego, kto mu w jakikolwiek sposób zagrozi. Fizycznie zniszczy – nie chciał użyć słowa „zabije”, by jej nie wystraszyć.
Skinęła tylko głową.
- Jeżeli sprosta pani zadaniu, wynagrodzenie będzie co najmniej zadowalające.
- To znaczy?
Na odwrocie zdjęcia napisał liczbę, która rzeczywiście była z a d o w a l a j ą c a. Teraz to dziewczyna musiała wciągnąć powietrze. Ile ciuchów sobie za to kupi! Ile kosmetyków! Wystarczy jej na to forsy do końca życia!
- Biorę to zlecenie. 
Są  historie, które mogą się zdarzyć tylko osobom bezwzględnym
Angelika. 
Kobieta dla której niewłaściwy czas i  nieodpowiednie miejsca nie istnieją. 
Wszystko co dzieje się w życiu tej kobiety, jest obliczone i wkalkulowane w jej plany. Pieniądze. Dla nich dziewczyna zrobi wiele, może nawet wszystko. 
Zimna kalkulacja, plus jej magnetyzm, którego z premedytacją i nieukrywaną satysfakcją używa, aby zdobyć od życia, to czego oczekuje. 
To wszystko razem powoduje, że bez wahania przyjmuje zlecenie. 
Na kogo? Do czego może się posunąć, aby osiągną cel...?  
Cisza na planie.
Ujęcie drugie. Klaps: Akcja!  
Uciekać!! – coś zawyło w jej umyśle.
Rzuciła się w tył.
I stanęła.
Nadchodzili niespiesznie, krok za krokiem, z bronią wycelowaną właśnie w nią. Obejrzała się do tyłu. Tamci czterej zmierzali ku niej także. I też trzymali gotowe do strzału pistolety. Panika kazała jej uciekać mimo to. Obiegła kolumnę, podpierającą strop, oparła się o nią plecami, zacisnęła powieki i osunęła do klęczek, w dziecinnej naiwności sądząc, że gdy zamknie oczy i skuli się niczym embrion - zniknie. Oni jej nie znajdą. Siadła, objęła rękami kolana i opierając na nich głowę załkała bezradnie.
- Bierzcie ją – padł rozkaz.
Są też historie, które mogą się zdarzyć każdemu. 
Znaleźć się niewłaściwym czasie i nieodpowiednim miejscu. 
Taka właśnie, przydarzyła się bohaterce „Mistrza”. 
Sonia. 
Mimowolny świadek zdarzeń, które wtargnęły niespodzianie w jej życie, wywracając je do góry nogami. Wplatając w dotychczasowe, przeciętne, przewidywalne życie dziewczyny, mężczyznę. Mężczyznę, który może podbić świat i życie każdej kobiety. 
Mężczyznę, którego poznaje w okolicznościach porwania, właśnie jej, Soni.
Niczemu nie winnej dziewczynie. 
Dlaczego została porwana? Do czego była potrzebna? Czy zostanie stracona?

Akcja. Akcja. Akcja. Przypadkowe porwanie, płatne zlecenia, intrygi, kłamstwa, uroki Cypru, mafijne powiązania, narkotyki, zbrodnia,zdrada, miłość i ...
I wszystko to na jednym tchu.
Tak oto, przewijałam klatka po klatce, historie obcych sobie osób, przeplatające się ze sobą w tej samej "przygodzie". Wszystkie te smaczki czekają na czytelnika.Książka jest fascynująca i dlatego z całą odpowiedzialnością polecam,jej lekturę i bez wątpienia nie zawiedzie nikogo. Ta pozycja z serii tzw ”pikantnych”,czyli o zabarwieniu erotyku, napisana jest z pazurem, ale również wyczuciem i smakiem.Jeśli oczekujesz nudy,albo żenujących opisów aktów seksualnych…odstąp od książki. Nuda, to ostatnie słowo pod słońcem, które może przyjść do głowy zgłębiając się w treść powieści. Po przeczytaniu książek autorki wiem, że jej twórczość jest na najwyższym poziomie. A, ta pozycja jest Arcy-Mistrzowska.
Dlatego raz jeszcze szczerze namawiam, do przeczytania tej wspaniałej powieści, 
która udowadnia, że mamy rodzimych pisarzy, którzy nie boją się podjąć „takich” tematów i na dodatek robią to „MISTRZOWSKO”. 


                               
                                       "TANGO ARGENTINO"
Miłość i nienawiść, każde z nich to zna. 
Ta namiętność,ogień cicho śpiące w nas.
Tak mi jakoś do tej książki pasuje.


piątek, 25 stycznia 2013

Z Aniołami mi po drodze.

Tak mi się spodobały poprzednie spotkania aniołkowe,
że postanowiłam zrobić wersję numer dwa.
I teraz siedzą sobie trzy aniołki w zamyśleniu cichym.
Jakby chciały zatrzymać istniejącą chwilę.
Jakby chciały powiedzieć, zatrzymaj się ...
Jakby chciały zapytać...dokąd tak spieszysz?




Praca wykonana techniką Stone Art w kolorze brązu,cieniowana złotem i perłą.
W dekoracji są też dwie kieszonki/schodki z szklanym wkładem na na tea light
Wysokość 50 cm, szerokość 25 cm.


Napiszę nieskromnie...ach na prawdę urokliwe te prace.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kanapa literacka.

Czyli,coś o pogawędkach, na pięknej czerwonej kanapie z przemiłą prowadzącą.
I jak podczas tych pogawędek stracić 20 dkg z przejęcia...

Niespodzianki jedna przy drugiej, tym milej.,ach...
Byłam dziś gościem w autorskim programie KANAPA LITERACKA,
naszej rodzimej pisarki Moniki Sawickiej.Co za przeżycie to nawet nie opiszę.

Monikę poznałam kilka lat temu,
kiedy to pozwoliła zaistnieć mojemu wierszowi w hołdzie mojej mamie w swojej książce "Demi Sec". Monika Sawicka w tejże książce, zamieściła więcej tekstów Debiutantów. Postanowiła, by te prace ujrzały światło dzienne.Chylę czoła autorce.



Spotkanie odbyło się w  AOIA- Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych w Łodzi. Stawiłam się punktualnie, przejęta, że hej!!!
No niby to "tylko" rozmowa o książkach, ale jakoś tak niezwyczajny człek, że na kanapie i że na czerwonej. Niby rozmowa, a jednak... Ktoś tam widać go, czy nie widać( bo ciemno), siedzi po cichusiu i nagrywa.
Swoją drogą bardzo miły, młody człowiek.Taka sympatia biła od Pana(co to go nie widać,bo ciemno a on po cichusiu jednak nagrywa), że aż cieplej na duszy, że młodzi tacy sympatyczni.
Formułą programu była rozmowa o gościu i  dwóch pozycjach książkowych. Czyli książki które z jakiegoś powodu są dla mnie(gościa znaczy się ) ważne.
Wybrałam :
"Tybetańską Księgę Życia i Umierania"...Sogjal Rinpocze
"Poezje i nowele ...Maria Konopnickiej.
A, że, mój osobichniuściutki Tomik "Drogowskaz"zaistniał na świecie, to i o nim słówko było.
Tym bardziej, że niektóre wiersze nawiązują do pierwszej pozycji.
Rozmowa była miła i poszła jak z płatka ;) ale to nie dziwota,
bo prowadząca Monika Sawicka,cudną, wrażliwą i delikatną istotą jest i dla gościa z sercem i cierpliwością wielką się wykazała.
...Pytanie tylko, czy ja to chcę obejrzeć? Nie, że prowadząca cóś( hihihi),tylko że, ja, cóś mnię się zdaje bredziłam. No to się i dlatego nad obejrzeniem tegoż programu ciężko zastanawiam.
Zdaje się, że nie bardzo pamiętam co mówiłam hahaha,co wcale śmieszne nie jest.
Ale za to czułam jak z tych emocji mój organizm intensywnie spala kalorie.
Jedno wiem.
Czerwone kanapy...odchudzają i to na pewno.








niedziela, 20 stycznia 2013

Mój ci On...

Czyli, jak wewnętrzne rozkolebanie nowinę zwiastowało.
Piątek wieczór i okazało się...
co mnie tak przez cały dzień "telepało" wewnątrz.
Szczerze mówiąc, nie lubię takich odczuć nieuzasadnionego "lęku".
Ale...
Yes,Yes,Yes.
Wreszcie jest! Mój wymarzony zbiór wierszy.
Pierwszy tomik "DROGOWSKAZ".
Nooo, jak ma mnie tak telepać, przed takim wiadomościami,
to może i poproszę więcej. Teraz tylko czekam ciągu dalszego, co mi 2012 rok rozpoczął.
Nie jest  łatwo zadebiutować na rynku wydawniczym.Nie będę się rozpisywała co, jak i dlaczego.Wystarczy, że sama się z tym tematem boksuje. Ludzie,no trzymejta mnie, że ja to wszystko daje radę dźwigać,bo jak nie urok,to ...a,jak nie to ,to przemarsz wojsk.
Jedno wiem...Pisałam, piszę i będę pisała. Kocham pisać.
Do tej pory do szuflady, ale się w końcu ogarnęłam. Chciałam, aby wszystkie zaistniały na pięknym białym papierze.Chciałam wchłaniać zapach druku i cieszyć oko każdą literką. Ale ja tych przemarszy itp. na chwilkę mam dość,więc...Dlatego jest w takiej postaci.
Owszem być wydanym przez Wydawnictwo to "prestiż". Ale czy o to mi chodzi.
Chodzi, nie chodzi...chodzi na pewno też.Teraz wiem...Wszystko przede mną. Howgh !








czwartek, 17 stycznia 2013

"Przepis na życie".

Jak mój śledzik w miodzie  wygrał mi nagrodę w postaci książki "Przepis na życie". A skoro książka jest i to już przeczytana.To może kilka słów o niej napiszę. Czyli Ala'recenzja ma. Ala, ponieważ nie jest ze mnie zawodowy recenzent, ale miłośniczka książek jest.

 Agnieszka Pilaszewska. "Przepis na życie".

Anka, Andrzej, Mania,czyli historia pewnej, trzyosobowej rodziny.
Poukładane, uporządkowane i wydawałoby się spokojne życie tej pary z szesnastoletnim stażem,
wywraca do góry nogami jeden dzień.
Jeśli chciałbyś drogi czytelniku/czko, potwierdzenia, powiedzenia, że... nieszczęścia chodzą parami,
a nawet trójkami, to właśnie w historii, która przydarzyła się Ani,
bohaterce powieści znajdziesz okazję do jej potwierdzenia.
Choć cała historia, która spotyka bohaterkę, wydawać się może smutna,
to napisana tak lekkim piórem,a żartobliwy styl pisania autorki sprawia,że "łatwiej" przeżywa się kryzysy bohaterów.
Jak wyżej wspomniałam, opowiada o perypetiach i zmaganiu się z życiem głównej bohaterki. Zdrada, miłość, nienawiść i nowe życie… A wszystko to, jednego dnia.
Jeden feralny dzień, który miał być cudownym rodzinnym świętowaniem, okazuje się być najgorszym dniem w życiu Anki.
Feralny. Bo jak inaczej nazwać to, co spotyka kobietę, kiedy w dniu jej szesnastej rocznicy ślubu,
niczym w domino następują po sobie zdarzenia :
utrata pracy, męża i po upojnym, (pożegnalnym dla niej jak się później okaże) spotkaniu w hotelowym pokoiku, na dodatek zachodzi z nim w ciążę.
No trzy w jednym, to już  kumulacja...czyli będzie się działo...
Co będzie się działo? Jak poradzi sobie Ania w sytuacji, kiedy zawalił się jej cały, poukładany świat?
Czy otrząśnie się z ciosu?
I czy znajdzie... Przepis na życie?
Odpowiedź na te pytania, znajdziesz w tej  powieści.
Dobrze, że Anka ma przy sobie niezawodną Polę, zwariowaną, ale lojalną i oddana przyjaciółkę, oraz kochającą mamę Irenkę i córkę, które jak trzej muszkieterowie zawsze gotowe przyjść z odsieczą.

Historie bohaterów przeplatają się ze sobą,ciągle jest akcja, ruch, czyli, nie ma nudy.
Jeśli więc chcesz oderwać się od szarej rzeczywistości i miło spędzić wieczór,myślę,
że ta lektura będzie idealna. Do tego autorka w książkę zgrabnie wplata kilka przepisów kulinarnych.
A, że książka w swej treści jest również o przygodzie z kuchnią i gotowaniem, tym bardziej przepisy które zgrabnie nawiązują do akcji, zachęcają do zastosowania we własnej kuchni.

Jednak,szkoda, że obejrzałam serial przed przeczytaniem książki(mimo wszystko,wolę najpierw książkę),
ale...taka była kolejność wydania.Najpierw był film, później książka.
Zabierając się do czytania,obawiałam się że, chcąc nie chcąc będą  "wyskakiwały" mi postaci z filmu.
Po ostatnim takim doświadczeniu z książką"Dom nad rozlewiskiem"...której nie dałam rady przeczytać(niestety)takie obawy się pojawiły.
Ale...to akurat (o dziwo) jak się w trakcie czytania okazało, w tej książce nie przeszkadzało mi "zupełnie".
Ponieważ uważam, że właśnie postaci w tym serialu są dobrane idealnie,
wręcz strzałem w dziesiątkę i to powiedzieć, to za mało.
Ale nie o filmie miało być.
Książkę czyta się lekko. To powieść z rodzaju czy też gatunku ciepłych, które nastawiają pozytywnie do życia, które dają wskazówki, że kłopoty które nas dotykają nie oznaczają końca świata, że można w sobie odnaleźć moce o których czasem nie mamy pojęcia.
Mogę więc śmiało polecić i zachęcić do jej przeczytania,
ale najlepiej w takiej kolejności... czyli przeczytania, a dopiero potem obejrzenia.
Podsumowując,„Przepis na życie”, to dobra propozycja dla fanów serialu,(ja jestem!!!)
ale też dla tych osób, które jeszcze nie miały okazji lub nie lubią oglądać seriali.
Polecam "Przepis na życie". Ta książka,to gwarancja rozrywki na długie zimowe wieczory.Czego właśnie doświadczyłam.

..

wtorek, 15 stycznia 2013

Szarlotta.Bo tak dostojniej ;)

Jak, to się Szarlotta, pod pierzynką skryła,
czyli jabłuszka na kruchym cieście, pod pianką.
 Dzień,dziś raczej smętny, a przynajmniej tak się czuję, że na duszy mi smętnie.
A co może smętki pogonić???
No oczywiście, że ciasto, a już szczególnie jak kto lubi ciasta...ja uwielbiam.
I pomyśleć, że dawno, dawno temu z ciast lubiłam najbardziej...śledzie.
Jak to się gusta zmieniają, choć śledzie przyznać trzeba, lubię dalej.

Ale przejdźmy do Szarlotty.
Do przygotowania tej pysznotki niezbędne będą:
  • 3 szklanki mąki
  • 1 szklanka cukru + 2/3 szklanki do  białek
  • 5 jajek(4 żółtka+1 całe jajko)
  • 1,5 kostki masła(lub margaryny)
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 cukier waniliowy
  • szczypta soli,wiadomo do ubijania jaj, znaczy się białek,oczywiście.
  • 2 budynie waniliowe
  • 1 1/2 kg.jabłek - lub gotowe ze słoika,te które dziergaliśmy w sezonie ;)
  • 2 płaskie łyżeczki cynamonu.
 Skoro składniki odmierzone czekają,
zakładamy fartuszek, zawijamy(czy też podwijamy) rękawy i do dzieła:

 Mąka, cukier, proszek do pieczenia, cukier waniliowy -wysypać na stolnice lub do misy.
W usypanej górce robimy dołeczek i wbijamy
4 żółtka + jedno całe jajo oraz masło.
Wszystkie składniki dokładnie posiekać nożem na stolnicy lub misce.
"Ulepione" ciasto dzielimy na 2 części,wkładamy do lodówki.
W tym czasie należy obrać jabłka,usunąć gniazda nasienne.
Jabłka zetrzeć na tartce do jarzyn lub pokroić w drobniejsze kawałki.

Ja po prostu wyjęłam ze słoika, a ten pochodził od mojej kochanej Beaci, co ma swój osobisty sad.
I mi jabłka w tym słoiku z tego sadu w prezencie ofiarowała. Za co jej dziękuję.
Ale wróćmy do działania...
Blachę natłuścić lub wyłożyć pergaminem.(Ja coś ostatnio z pergaminem wolę).
Rozłożyć jedną część ciasta na blachę, na nią wysypać pokrojone jabłka,
wyłożyć ze wspomnianego słoika, posypać cynamonem.
Z 4-rech białek, ubić na sztywną pianę z cukrem.
Kiedy będzie już szklista, wsypać 2 budynie (i dobrze zmiksować).
Wyłożyć masę B/B, czyli budyniowo-białkową na ...jabłuszka pełne snu.
Drugą cześć ciasta, zetrzeć na tartce( grube oczka) na wyłożone jabłuszka.
lub fantazyjne rwać paluszkami i "obrzucić" cały wierzch.
Tak oto skończone dzieło włożyć do piekarnika nagrzanego do 170 stopni.
Piec ok. 60 min.
Na koniec posypać cukrem pudrem.
O przepraszam...na koniec, to zajadać, mlaskać, cmokać.
Smacznego.





 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

"Pieśń róży".




„PIEŚŃ RÓŻY”

Na strunach swej magicznej harfy

zagraj Aniele pieśń mego życia.
Rzewną niech będzie ona,
a usłyszą ją wszyscy Anieli i zapłaczą.
Zbiegną się w ten czas ku mnie,
otoczą kołem.
Każdy z nich instrument swój pochwyci.
I wnet popłynie pieśń taka, pod niebios kopułę,
co rozgoni chmury .
Wygrają mi Aniołowie pieśń nową,
płatkami róż pachnącą.
Najjaśniejszy z nich los zapisany w księdze odczyta.
Niech mi jej melodia nową pieśnią w duszy gra.
W tym czasie w sercu zakwitnie róża.
                                                                                                              Ewa Maćkowiak.

Josephine Wall. Harp Angel
http://www.josephinewall.co.uk/harp_angel.html

"Kobieta przestrzenna".


„KOBIETA PRZESTRZENNA”.

Kobieto przestrzenna,
matką jesteś brzemienną, która domem jest,
dom tworzy i w dłoniach swych trzyma.
Kobieto przestrzenna,
całą sobą ogarniasz wszystko.
Wszystko przez Ciebie przenika, od Ciebie wychodzi.
Miłość, przyjaźń, oddanie.
Kobieto przestrzenna, niezawodna.
Siewem jesteś i zbiorem.
Kobieto przestrzenna, piękna w swej prostocie.
Wolnością jesteś i kloszem.
Marzeniem i spełnieniem marzeń.
W tobie początek i koniec.
Kobieto  przestrzenna . 
                                                                      Ewa Maćkowiak.


                                                       Josephine Wall. 
                                                                 Thirst for Knowledge
                                                       http://www.josephinewall.co.uk/thirst.html





"Taniec".



„TANIEC”

Zatańcz ze mną w kwiatach, pląsając po łące,
w ciepłych promieniach naszej miłości.
Niech nam do tańca świerszcze w rytm grają.
Zatańcz ze mną we wzburzonych falach
naszej miłości.
Zatańczmy w jednym rytmie w szkwał.
Niech nam do tańca pioruny grają.
Zatańcz ze mną tu i teraz.
Niech nam los batutą swoją w rytm taktuje.
A my tańczmy, tańczmy.
Byle razem, byle we dwoje.
Zakochani Ty i Ja. My.
                                                                   Ewa Maćkowiak.


Josephine Wall  
For the Love of a Mermaid
http://www.josephinewall.co.uk/mermaid.html